POMINCIE WSTEP, JESLI MACIE DOBRY HUMOR XD
O Matko.
O Matko.
Masakra.
To jest straszne.
Ten blog.
Tyle postów do kitu.
Dobra, komu chce się to czytać?
Sorry, mam zrytą banię.
Totalnie.
Przepraszam, i dla zasady cześć.
To ja, Marta. Nikt nie wie kim jestem. Normalka.
Przypominam, więc, że to MÓJ blog.
Nie Miki, czy jakiegoś innego redaktora, którego nie znam. MÓJ.
Jednak ona zzrobiła tu tyle, mimo sprawdzianu szóstoklasisty, nauki... znajdowałaś czas na ogarnięcie tej strony. Tak naprawdę to Twój blog.
I przepraszam, że nie złożyłam Ci życzeń urodzinowych. To strasznie chamsko z mojej strony. Chyba nie możesz nazwać mnie swoją przyjaciółką. Przepraszam też o tą awanturę z trlefonem, ale nadal nie jestem pewna, czy mnie nie okłamałaś. Przepraszam za to, źe zrobiłam z tego aferę i się obraziłam. Nie wiem, czy to czytasz. Nie wiem, czy to jest dobre miejsce, ale przepraszam.
No tak, nie oszukujmy się. Nie pisałam od początku roku. I know.
I przepraszam, że nie złożyłam Ci życzeń urodzinowych. To strasznie chamsko z mojej strony. Chyba nie możesz nazwać mnie swoją przyjaciółką. Przepraszam też o tą awanturę z trlefonem, ale nadal nie jestem pewna, czy mnie nie okłamałaś. Przepraszam za to, źe zrobiłam z tego aferę i się obraziłam. Nie wiem, czy to czytasz. Nie wiem, czy to jest dobre miejsce, ale przepraszam.
No tak, nie oszukujmy się. Nie pisałam od początku roku. I know.
I nie jestem tą samą pozytywną dziewczynką, co rok temu.
Oh, sorry. Life is brutal. ♥
Hihihihi, stawiajmy serduszka to taki supi dupi ♥♥♥♥♥♥♥♥...
Dobra, już przestaję. Nie jestem pesymistką.
Przepraszam.
Przepraszam.
Powiem teraz coś bardzo szczerego, i niekoniecznie miłego. Wygląd bloga.. nie podoba mi się, no. Przepraszam. Wiem, hejty lecą, bo przecież ktoś kto go robił napracował się, psuł oczy przez kilka dobrych godzin, ale powiedzcie szczerze. Czy Wam się podoba? Przepraszam. Przepraszam. Przepraszam. Wiem, nie doceniam niczego, ale po prostu musiałam. I przepraszam (ponownie), lecz muszę go zmienić. Teraz mam natchnienie i chcę zrobić tutaj, na tym blogu coś pożytecznego. Ale jeszcze nie teraz. Dajcie mi miesiąc. Proszę.
Dziękuję bardzo Oli i innym redaktorkom, za podtrzymanie tego bloga. Szczerze, to ja o nim wcale nie zapomniałam. Chciałam oszczędzić sobie widoki marnej pustki. A jednak dziś, kiedy wzięłam się w garść ujrzałam nowe posty, nowych redaktorów i nawet nowy nagłówek. Nie ważne, czy ładny, czy nie. Dziękuję, naprawdę.
Dobra, nie wiem, czy kogoś to interesuje, ale opowiem krótko, co u mnie.
Zacznijmy od lutego.
24 luty - mój najlepszy dzień w życiu.
Koncert Katy Perry. Aww ♥
Spełniło się moje marzenie. I nadal nie wierzę. Zleciało tak szybko...
Łapcie kilka zdjęć.
(Unconditionally ♥ Płakałam straaasznie)
(Firework - ostatnia piosenka, jejku)
(The One That Got Away - moja ukochana, prawie na niej zasłabłam ♥)
Oczywiście mam o wiele więcej zdjęć z koncertu. Ale no tego, nie chcę spamic.
Napiszcie, czy chcecie wrażenia po koncercie. (Wiem, że był równe dwa miesiące temu, alee...)
No, to tyle. Przepraszam Was jeszcze raz.
No i pa.
(Unconditionally ♥ Płakałam straaasznie)
(Firework - ostatnia piosenka, jejku)
(The One That Got Away - moja ukochana, prawie na niej zasłabłam ♥)
Oczywiście mam o wiele więcej zdjęć z koncertu. Ale no tego, nie chcę spamic.
Napiszcie, czy chcecie wrażenia po koncercie. (Wiem, że był równe dwa miesiące temu, alee...)
No, to tyle. Przepraszam Was jeszcze raz.
No i pa.